Święta, Święta i… wielkie skrępowanie. Chciałbym poruszyć bardzo kłopotliwą stronę Świąt Bożego Narodzenia. Chodzi mianowicie o sprawy, które przysparzają nawet najbardziej śmiałym osobom nie lada wysiłku, żeby nie spalić się ze wstydu. O co mianowicie chodzi? Są takie momenty w rodzinnej Wigilii, które są po prostu krępujące. Pierwsza z nich to oczywiście dzielenie się opłatkiem.

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze czułem się wręcz nagi, kiedy stałem naprzeciwko ojca lub siostry, trzymając opłatek w trzęsącej się dłoni. Jeżeli chodzi o braci – w tym wypadku idzie mi zawsze gładko (jak z [o]płatka?), bo obracamy nasze życzenia w jeden duży żart typu: „Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy”. Tacie i macosze staram się zawsze złożyć jak najlepsze i najbardziej szczere życzenia, bo dużo im zawdzięczam i chcę dać temu wyraz w tych paru słowach. Być może dlatego się tak denerwuję. Parę lat temu zasłyszałem krótkie i zwięzłe życzenia, które zawsze mnie ratują w przypadku wujków i cioci, babci i dziadków: „Zdrowia szczęścia i słodyczy [tu wstawić imię] życzy”. Jeżeli w takim razie chcecie łatwo przejść przez tradycję dzielenia się opłatkiem – polecam tę taktykę.

 Okey, opłatek mamy za sobą. Siadamy z lekkim rumieńcem za wigilijnym stołem, nie wiedząc od jakiej potrawy zacząć. Głód się wzmaga, atmosfera zdaje się rozluźniać aż tu nagle… ktoś stara się na siłę wcisnąc pomysł śpiewania kolęd. Dziękuję Bogu, że od paru lat w moim domu kolędy puszczane są z płyty CD – wolę żeby śpiewał mi je Krzysztof Krawczyk lub nawet Mandaryna, byle byśmy nie musieli tego robić my – cała rodzinka zebrana przy wigilijnym stole.

A jeżeli jesteśmy przy kolędach – to jest pieprzona kolęda:

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=OR07r0ZMFb8

WESOŁYCH ŚWIĄT !!!