Na dworze było już ciemno. Był to jeden z tych listopadowych wieczorów, kiedy w powietrzu wyraźnie czuć chłód. Stefan siedząc w kapciach i oglądając mecz walczył ze sobą. Walczył ze swoim nałogiem. Rzuca palenie na życzenie swojej żony Halinki. Od dawna dokuczały mu wrzody żołądka. Takie są skutki picia mocnej czarnej kawy na pusty żołądek popalając mocnego „ruskiego” Saint Georga. To była pierwsza czynność Stefana po przebudzeniu od przeszło 20 lat. Dziś Stefan podchodzący pod pięćdziesiątkę nie czuł się zbyt dobrze. Dokuczały mu bóle stawów od długoletniej pracy w stoczni. Na jego głowie i wąsach wykiełkowały już pierwsze siwe włosy. Oczy zgubiły już dawno swój błysk, stały się puste.
Zerkał nerwowo na żonę. Po chwili zebrał się w sobie i wyszedł na balkon. Zazwyczaj palił właśnie w tym miejscu. Żona nie pozwalała palić mu w mieszkaniu. Nie znosiła zapachu i dymu papierosowego. Nienawidziła tego co on kochał. Stefan przymknął drzwi i wyjął swój telefon komórkowy. Wyszukał numer do sąsiada i nasłuchując czy nikt nie nadchodzi szpetną do słuchawki:
-Cześć Mietek! Spotkamy się na dworze? Wszystko tak jak zawsze.
-Możesz na mnie liczyć, jak powiedział kalkulator do kalkulatora – powiedział rozbawiony głos w słuchawce.
Wrócił do mieszkania. Rozejrzał się z wielkim niepokojem, wyjął ręce z kieszeni. Poszedł do kuchni i zajrzał do szafki pod zlewem – miejsca, gdzie każdy przeciętny Polak trzyma kubeł ze śmieciami. Stefana ucieszył ten widok – zresztą spodziewał się go, planował to przez cały dzień – kosz był pełen.
-Kochanie! To ja może wyniosę śmieci… chcesz coś ze sklepu przy okazji?
-Tampaksy! – odpowiedziała Halinka i wróciła do depilowania wąsa.
Wszystko szło zgodnie z planem. Stefan czym prędzej nałożył swoje plecione pantofle, zarzucił kurtę, chwycił śmieci i wyszedł. Szybko pokonał schody i wybiegł przed blok. Skręcił za winkiel i jego oczom ukazał się wyśniony widok – zabudowany śmietnik, a obok niego sąsiad Mietek.
-Masz? – zapytał nerwowo.
-No pewnie! Możesz liczyć na tak zwaną pomoc sąsiedzką – powiedział Mietek i wyciągnął pomiętoloną paczkę papierosów.
Stefan drżącą ręką sięgnął po jednego. W jednej chwili zapomniał o śmieciach i o żonie. Zaciągnął się. Powoli. Ze smakiem. Lekko zakręciło mu się w głowie. „Nie ma to jak pierwszy buch mocnego papierosa” – pomyślał. Czuł się jak w niebie. Wyraźnie czuł smak kiepskiego tytoniu, który w tej chwili zdawał się idealnym, palonym przez możnych tego świata.
-Ty, a co ty taki zamyślony? Kuronia nie dostałeś?
-Co…? Przepraszam Mieciu. Wiesz jak to jest, jak rzuca się palenie…
-A skąd mam wiedzieć kurde? Jeszcze nigdy nie próbowałem. Ja palę jak syberyjski piec w chłopskim czworaku.
-Już nigdy papieros nie będzie tak smaczny, a wódka taka zimna i pożywna…
-Nie poznaję cię Stefek. Pamiętam jak zawsze razem paliliśmy. Papieros towarzyszył nam wszędzie. W robocie, na popijawie, na rybach, przy kartach. To były czasy… Co ta kobieta z ciebie zrobiła?
-Masz rację! Wrócę tam zaraz i powiem tej wywłoce co o niej myślę!
-No, to mi się podoba! To jest ten Stefan, którego poznałem w klubie stoczniowca!
Dopalił papierosa do momentu w którym zaczął parzyć sobie usta i palce, po czym rzucił niedopałek na ziemię. To samo zrobił Mietek. Padli sobie w objęcia, jak gdyby jeden z nich wrócił z dalekiej podróży. Mietek poszedł do domu – Stefan do sklepu.
Gdy wyszedł przygryzał już jabłko. Dokończył pospiesznie, po czym zaaplikował sobie dwa tik taki i wszedł do klatki. Przekroczył próg swojego mieszkania i rozbierając się usłyszał:
-Stefan co tak długo?!
-Przepraszam misiaczku, była kolejka – powiedział Stefan po czym poczuł ukłucie, gdzieś w głębi siebie. To pękła jego duma. Mężczyzna, który kiedyś mieszkał w Stefanie umarł już dawno. Odszedł razem z papierosami, zapachem trawionego alkoholu i wieczorów spędzanych przy wielkim spienionym kuflu piwa.
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7Gz6M&feature=player_embedded
2013-11-19 at 22:08
„-Kochanie! To ja może wyniosę śmieci… chcesz coś ze sklepu przy okazji?
-Tampaksy! – odpowiedziała Halinka i wróciła do depilowania wąsa.”
Już dawno się tak nie uśmiałam 🙂 Świetnie piszesz, gratuluję!
Pozdrawiam!
2013-12-09 at 23:52
jedna z moich ulubionych piosenek! „juz nigdy nie bedzie takiej coca coli..”
2013-12-11 at 00:18
Gdy rzucałam po raz pierwszy, pod presją samej siebie, ale bez przekonania, czułam się zupełnie jak Stefan. No, może z tą małą różnicą, że nie oszukiwałam nikogo poza sobą…
Dobrze piszesz, dla takich perełek warto przeczesywać blogosferę, pozdrawiam 🙂
2013-12-11 at 09:58
Ja też rzucam, ale niestety przy filtrze…
Pozdrawiam 🙂
2013-12-11 at 16:14
Nie wiem czy na blog.pl w ogóle jest możliwość dodawania do obserwowanych jak na blogspocie. Na pewno można użyć widgetu „ulubione blogi” w zakładce „wygląd”. Cieszę się, że opowiadanie Cię wciągnęło 🙂 Jesteś już drugą osobą, która porównuje Wiaruka (bo tak roboczo nazwałam moje paskudne smoczysko) do Smauga. Hobbita czytałam lata temu i niewiele szczegółów pamiętam, więc musiałam się jakoś podświadomie zainspirować… Mimo wszystko wydaje mi się, że wraz z upływem akcji, Wiaruk będzie coraz bardziej różny od tolkienowskiego smoka 🙂 Czołem!
2013-12-11 at 21:43
Cześć! Chciałabym wręczyć Ci nominację ”Liebster Blog Awards”, za trud włożony w prowadzenia bloga. To świetna okazja do bliższego poznania się w społeczności blogerek i blogerów. Wystarczy odpowiedzieć na 11 pytań. Szczegóły znajdziesz tutaj: http://book-100.blog.pl/2013/12/11/liebster-blog-award-nominacja/
Udanej zabawy
2013-12-14 at 00:35
Przypomniała mi się scena z Alternatyw 4 – tajne spotkanie przy śmietniku, narada na kubłach. Ale, jak widać, autorytet Halinki odcisnął na Stefanie znacznie większe piętno niż „autorytet” gospodarza domu, Anioła, na lokatorach 🙂
Pozdrawiam!
2013-12-17 at 17:00
Wiesz, jakby tak mi ktoś rzucił palenie to i na autorytet by zasłużył.