
Często jest tak, że nasze pasje pozwalają nam oderwać się od otaczającego nas świata. Wracając z pracy, mając za sobą ciężki dzień – zdarza nam się relaksować przy muzyce, obejrzeć ulubiony serial lub sięgnąć po książkę. Coraz częściej rozwijamy swoje pasje – które pozwalają nam żyć podwójnie – odskoczyć od szarej rzeczywistości. Jest to bardzo ważny aspekt życia. Jak bardzo? Niech przedstawi to historia Marka Biernata – marynarza fotografa.
Pan Marek nie myślał nigdy o pracy na statkach. Wcześniej, jako alpinista pracował na linach, później pełnił dowództwo ochrony ze względu na znajomość sztuk walki. Przyjaciel zaproponował mu wypłynięcie w rejs statkiem handlowym w 1992 r. Chciał spróbować, początkowo tylko i wyłącznie dla pieniędzy – podpisał kontrakt na 5 lat, pływa do dziś. Jak sam mówi, nie lubi być na morzu – wydaje się to trochę dziwne, ale powodem dla którego został początkowo, było dokończenie budowy domu. Dziś to po prostu przyzwyczajenie do morskiego życia. Cały czas ciężko jest mu przestawić się na tryb „lądowy”. Próbował – ale zawsze wracał na morze – przyzwyczajenie brało górę. „Tam na morzu, jestem 3-4 miesiące – jak wracam, przez parę dni od rana do wieczora jestem w domu – rozkoszuję się byciem w kraju”.
Organizm różnie reaguje na zmiany stref czasu. Bywały sytuacje, gdzie załoga statku w ciągu 100 dni – 22-23 razy zmieniała czas. Zegar biologiczny jest rozstrojony – są dni, kiedy nie śpi się do 3:00 w nocy. Na statku jest bardzo uporządkowany tryb pracy i całego dnia. Wstaje się o określonej godzinie, je się o danej porze. Jako szef ekipy remontowej malarzy, Marek Biernat musi trzymać wszystko w garści. Mimo że nie pracuje tak ciężko jak kiedyś – w tej chwili pracuje umysłowo – jego głowa jest obciążona, ponieważ jest odpowiedzialny za pracowników. Nazywa ich „górnikami”, którzy pracują dzień i noc,
30 m pod pokładem. Są to prace malarskie, w których wykorzystuje się wodę do odrdzewiania zbiorników balastowych, czyli części statku, w których akurat nie ma ładunku (ropy naftowej). Statek jest obciążony wodą morską w tychże zbiornikach. Ekipa pana Marka odrdzewia ją używając wody o ciśnieniu 2000 atmosfer, która potrafi przeciąć człowieka w pół lub głęboko skaleczyć, wyrządzić straszne szkody. Jeżeli dana osoba pracuje na morzu, bardzo dużą rolę odgrywa również psychika. Pan Marek miał sytuację, w której jego pracownik otrzymał złą informację – jego syn miał wypadek. „Przyszedł do mnie i po prostu płakał. Zapytałem go czy chce iść do pracy, czy zostać w kabinie – powiedział, że musi iść do pracy bo inaczej zwariuje. Był w hełmie odprowadzającym powietrze i płakał, najzwyczajniej w świecie płakał i pracował. Ta praca jest ciężka, a jeszcze ciężej jest dla duszy, dla człowieka, zwłaszcza jeżeli dostanie złą informację. My się tego obawiamy. To są 3-4 miesiące – jesteśmy na środku Atlantyku czy innego oceanu i najgorsza jest niemoc.”
Najdłuższy rejs w jakim brał udział Marek Biernat trwał 9 miesięcy (z zejściem na ląd). Pracując na 330 metrowych tankowcach zdarzyło mu się nie postawić nogi na lądzie przez 5 miesięcy. Jak sam mówi – cuda mogą zdarzyć się na takim rejsie. Parę lat trwało zanim przywykł do pracy na dużych statkach, rzędu 30-40 tys. ton wyporności. Morze nauczyło go języka angielskiego, miał bowiem do czynienia z różnymi nacjami.
Śmiało można powiedzieć, że jego drugim, co prawda hobbystycznym etatem, jest fotografia. Zainteresował się nią 6 lat temu – zaczęło się od kupna aparatu. Swoją pasję nazywa „fotografią oceanicznąmorską”. Aparat zabrał na pokład, ponieważ uznał, że widział za wiele niezapomnianych rzeczy będąc na morzu. Zaczynał klasycznie – od zachodów słońca, które na oceanie są najpiękniejsze. „Każdy jest szczególny, jedno zdjęcie w mojej galerii przedstawia słońce, które jakby się rozpływało na horyzoncie, jakby roztapiało się w wodzie – i to trwało ułamek sekundy – to musiało być na jeden strzał – jeden z moich najpiękniejszych zachodów. Są zachody gdzie niebo ma krwistoczerwoną barwę”.
Każdą wolną chwilę wykorzystuje na robienie zdjęć – przerwy po lunchu, przy kawie, wieczorami bądź wcześnie rano. Nigdy nie rozstaje się z aparatem. Zdarza mu się robić zdjęcia podczas pracy, są to zdjęcia przypadkowe – pracownicy nie mają pojęcia, że są fotografowani, robi zdjęcia z zaskoczenia. Człowiek nieświadomy tego, że ktoś mu robi zdjęcie – jest naturalny, nie zmienia pozy, ma twarz i rysy takie jakie ma na co dzień i w danej sekundzie. „Pamiętam jedno zdjęcie, które robiłem bosmanowi – ma ono swoją krótką historię. Bosman ten miał bardzo poważne kłopoty w domu, nie mógł się jednak wydostać ze statku. Chciał zająć się pracą, więc malował sobie żółtą linię, wyznaczającą strefy po których możemy się poruszać po statku. Malował to w bardzo mocnym skupieniu w przysiadzie. Zauważyłem to i pobiegłem po aparat, by uwiecznić jego smutek i te skupienie.
Innym przykładem jest kropla spadająca z nosa pracownika, który był bardzo zaabsorbowany pracą, stanąłem 2-3 metry od niego, byliśmy wtedy w tropikach, zauważyłem że kropla potu zbliża się do czubka nosa – zrobiłem 3 ujęcia”.
Zabranie aparatu na pokład wiązało się również z filozofią życiową pana Marka. Uważa on, że ludzie żyją dla innych, nie wyłącznie dla siebie. Natomiast fotografia tego co jest na oceanie – ludzi przy pracy, zachodów, ryb, ptaków ma na celu pokazanie tego co on widzi, dzielenie się tym. Zdjęcia są też dla niego pewnego rodzaju odskocznią. „Gdyby nie aparat, gdyby nie te zdjęcia, które robię prawie codziennie na statku – oglądanie ich wieczorem – mała obróbka – po prostu bym zwariował. Samotność na statku, jeżeli nie ma się zajęcia może prowadzić do depresji. Zdjęcia ratują mi życie”. Zdarzają się chwilę w których zabrakło mu aparatu np. trąba wodna – unoszący się w słup wody, ujęcia delfina przed dziobem. Jego przepis na dobre zdjęcie: po prostu być na miejscu. Aparat ustawia intuicyjnie w 2-3 sekundy. Fotografując np. latające ryby – automat nie ustawi prędkości migawki, która zamrozi ruch ryby latającej, trzeba stać cierpliwie i czekać aż ona się pojawi, mieć aparat w gotowości.
Najpiękniejsze miejsca jakie widział to szczyt w Cape Town na Górze Stołowej w RPA ma wysokość ponad 1000 m – było to jego marzenie z dzieciństwa. Lubi Singapur – wywarł na nim duże wrażenie, ponieważ lubi nowoczesną architekturę. Podziwia Dubaj – miasto wybudowane na piasku jak Las Vegas – za pomysły jakie zostały tam wdrożone. Miasto Sawana w USA, bardzo piękne i spokojne. Twierdzi, że ocean też jest piękny. Ostatnio płynął przez Ocean Spokojny przez 24-25 dni, w różnych warunkach pogodowych: od sztormów, od mgieł do pięknej spokojnej pogody. Podczas sztormów wchodzi na mostek kapitański, w przeciwnym razie zasoliłby obiektyw. Najgorszym mankamentem jest wówczas silny wiatr. Sztorm nie sprawia większych problemów z przejściem statku. Są one do tego przystosowane, przy falach rzędu 15-20 m wysokości.
Fotografia pomaga mu też przeżyć z dala od rodziny, spełnić marzenia, dzięki niej chce jak najwięcej zapamiętać. Fotografuje wszystko co przykuwa jego uwagę. Każda fotografia przedstawia jakąś historię, emocje. Zrobił ok. 100 000 zdjęć, pamięta prawie każde ujęcie powiązane z uczuciem, pamięta co wtedy myślał. Np. „szkoda że nie jestem w domu”. Fotografuje albatrosy, nazywa je orłami morskimi. Robi im zdjęcia, ponieważ one kojarzą mu się z wolnością. „Patrząc na niego, jak on szybuje, parę godzin wisi w powietrzu, płynie wzdłuż pokładu, droczy się – czasem chciałbym być takim albatrosem, bez zmartwień bez obowiązków. Będąc w rejsie tydzień, dwa, nie widząc lądu, ani ptaka, zrozumiałem marynarzy – tych sprzed wieków, którzy byli prawdziwymi marynarzami. Gdy zobaczyli delfina przerywali pracę i patrzyli się na te wodne ssaki płynące przy dziobie. Budzi to euforię, przełamuje rytm dnia.”
Gdy załoga statku kończy pracę, każdy schodzi do pojedynczych kabin, gdzie wszyscy chcą zachować prywatność, intymność, widzą się bowiem na co dzień przez 12 godzin. Każdy zamyka się w kabinie, myśli o rodzinie, ogląda filmy, słucha muzyki, modli się do swojego Boga. „Jako ludzie pracujący na statku jesteśmy twardzi, w momencie kiedy zamykamy się w kabinie, każdy mięknie, są momenty kiedy łzy napływają do oczu. Oglądamy zdjęcia w samotności, staramy się nie przeszkadzać sobie po pracy, każdy musi mieć czas dla siebie”. Mimo pewnej hierarchii na statku, każdego traktuje się równo. Stara się też dużo żartować – to ratuje całą załogę. Humor jest jak najbardziej wskazany.
Jak więc widzimy – każdy człowiek, nawet tak mocny jak skała, nie okazujący często swoich emocji – musi znaleźć ich upust. Wykorzystując swoje pasje działamy kojąco na siebie, ale możemy się również dzielić efektami z innymi. Warto zatem pokazać swoją delikatną, ludzką stronę – czy to za pomocą zdjęć, czy innych form wyrazu.
Oficjalna strona Marka Biernat: http://www.marekbiernat.pl/
Oficjalny fanpage FB: KLIKNIJ TUTAJ
A to numer dla Marka, bo wiem, że słucha na rejsach tej kapeli:
2014-01-20 at 22:11
To musi być niezła szkoła życia.Chciałbym tego spróbować ale jako grajek w kapeli na statkach 🙂
2014-01-23 at 18:01
Piękne zdjęcia, piękna historia….
Pozdrawiam.
2014-01-23 at 23:47
Kurczę, Ty to masz szerokie zainteresowania! I w sumie też sporą wiedzę z różnych dziedzin.
Dobrej nocy!
2014-01-24 at 19:40
każdy budzi się rano w swoje znane miejsce w sobie. nie zawsze jest łatwo, akceptacja to jedno, a umiejętność przeżycia swoich smutków to wielka cnota.
2014-01-24 at 22:16
Nie ważne czy to jest fotografia, sport, malarstwo, śpiew, taniec czy haftowanie serwetek, ważne żeby mieć w życiu coś, co może dać radość, nawet wtedy gdy wszystko wokół wydaje się beznadziejne. To pomaga przetrwać nawet najcięższe chwile. Bardzo prawdziwa i wzruszająca opowieść.
2014-02-03 at 12:01
Tak zajrzałam, sprawdzić czy wrzuciłeś może jakiś nowy wpis i powiedzieć Ci ciepłe „dzień dobry” w ten mroźny dzień 😀
2014-02-03 at 16:12
Dzięki 🙂 Też dziś rano do Ciebie pukałem 🙂 Pozdrawiam
2014-02-04 at 23:33
„Też dziś rano do Ciebie pukałem” – pewnie z racji zmęczenia i późnego wieczoru w pierwszym momencie przeczytałam to zdanie bez słowa „do”. I omal się nie zakrztusiłam zieloną herbatą, bo nie mogłam ogarnąć o co chodzi… 😉 😀 😀
Dopiero gdy drugi raz przeczytałam to zdanie, to dotarł do mnie właściwy sens!
Dobrej nocy!
2014-02-05 at 10:07
No no! 🙂
To była dobra noc! Wstałem wypoczęty, zaglądam na bloga a tu niezła rozkmina i dużo śmiechu 🙂
Pozdrawiam
2014-02-05 at 14:39
Hihihiihiihiiii… 😀
2014-02-17 at 21:53
Wpadłam na chwilę się rozejrzeć i życzyć Ci dobrej nocy 🙂
2014-06-30 at 17:34
Gdzie jest taka piękna zielona woda jak na tym zdjęciu z delfinem?;)