Bar „Kameralny” był najpopularniejszym lokalem w Mławie. Duże piwo kosztowało tu 3,50 zł. Za tyle samo można było strzelić kolejkę dobrze schłodzonej wódki. Nikt nie szczypał się też z wzięciem na stolik całej butelki alkoholu. Do pewnego czasu w knajpie panowała pewna ezoteryka. Przychodzili sami swoi, każdy znał się na tyle dobrze, żeby zamienić ze sobą parę zdań. Przy każdym ze stolików toczyły się żywe dyskusje, opowiadano sobie ostatnio zasłyszane dowcipy i historie, którymi żyli znajomi.
Tak też było przy stoliku znajomych z ogólniaka. Na spotkaniu byli prawie wszyscy. Wesoło opowiadali o ostatnich wydarzeniach ze swojego życia. Nie zabrakło wspominania ostatnich imprez i wspólnych wyjazdów.
Łukasz był lekko podenerwowany, bo dziś pierwszy raz przyprowadził na takie spotkanie swoją dziewczynę. Ola pochodziła z Poznania, była niezwykle przemiłą i wyrozumiałą kobietą. Cechował ją niewysoki wzrost i kobiece kształty, ale właśnie to podobało się Łukaszowi najbardziej. Z ciekawością przysłuchiwała się rozmowom toczącym się przy stoliku. Z wielką gracją i dużym poczuciem humoru odpowiadała na pytania zadawane przez znajomych Łukasza. On z kolei był pozytywnie zaskoczony, że jego kobieta tak szybko znalazła akceptację wśród grona jego przyjaciół. Nigdy nie wyróżniał się za bardzo z tłumu, był człowiekiem drugiego planu. Czasami udawało mu się zabłysnąć dobrym dowcipem, wszyscy pamiętali go szeroko uśmiechniętego i życzliwego. Starał się jak najczęściej spotykać z przyjaciółmi, jednak nie zawsze mógł przyjechać na spotkanie do rodzinnego miasta.
Ezoteryka lokalu została przerwana. W barze pojawiły się lokalne czarne charaktery. Chłopacy znani innym zebranym ze szkół. Dziś jednak, byli już lokalnymi mafiosami. Ich zajęcia ograniczały się do trzymania w obiegu gównianego towaru, który niegdyś był dobrymi narkotykami. Trudnili się też tym, czym zajmują się mafiosi mniejszego pokroju: wymuszenia, haracze czy kradzieże samochodów. Atmosfera w lokalu wyraźnie się pogorszyła. Nikt nie lubił tej szajki. Uważali się za kogoś lepszego, często ich wizyty w lokalach przeobrażały się w bijatyki lub dochodziło do jakiś niejasnych zajść.
Kobieta za barem wyraźnie się ożywiła. Zaczęła im usługiwać z takim impetem, jak gdyby przyszło jej obsługiwać samego premiera. Doskonale pamiętała ich ostatnią wizytę, kiedy lokal wypełnił się ostatecznie chłopakami w niebieskich mundurach.
Łukasz jak i jego znajomi od razu rozpoznali tych ludzi. Ściszyli ton rozmowy i wymienili znaczące spojrzenia. Niemniej jednak, nikt nie chciał kończyć wieczora tylko dlatego, że jakaś grupa ludzi weszła do baru. W końcu znali ich pobieżnie ze starych szkolnych czasów.
-Kochanie chcesz coś do picia? Będę szła do łazienki i mogę zatrzymać się przy barze. – Ola zwróciła się z propozycją do Łukasza
-Poczekaj chwilkę jeżeli możesz…
-No co ty? Idę! Chcesz coś, czy nie? – odparła dziarsko Ola.
-To weź mi jeszcze browarka.
Ola udała się w kierunku łazienki. Łukasz z niepokojem śledził jej każdy krok. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi. Po chwili wyszła i stanęła przy barze, zaraz za podejrzaną ekipą. Jeden z nich odwrócił się do niej i powiedział:
-Ej mała, but ci się rozpierdala! – reszta wybuchła gromkim śmiechem.
Ola nie zareagowała, nigdy nie spotkała się z tak chamskim zachowaniem, więc nie wiedziała jak ma się do tego ustosunkować. Spojrzała tylko znacząco w kierunku chłopaka, który wypowiedział te słowa. Odebrała dwa piwa z baru i odwróciła się żeby odejść. Wtedy właśnie, ten sam koleś złapał ją za tyłek. Na szczęście Ola zachowała zimną krew, postanowiła spokojnie odejść do stolika.
-Łukasz, nie uwierzysz.. widzisz tego chłopaka przy barze. Tak właśnie tego, który tak się śmieje, powiedział coś chamskiego do mnie i klepnął mnie w tyłek!
-Spokojnie kochanie, nie martw się. Z nimi najlepiej nie zadzierać.
-Dobra dajmy spokój, nie chcę żebyś miał problemy. Ja stąd wyjadę, a ty tu będziesz wracał.
-Skarbie ja…
-Zapomnijmy o tym i po prostu bawmy się.
Nie było łatwo przełknąć tę gorycz, wyzwoloną przez zniewagę, jednak znajomi obrócili całe zdarzenie w żart. Bo w sumie co on mógł zrobić? Czas upływał, a w następnym kuflu Łukasz i Ola zobaczyli dno. Dla bezpieczeństwa, tym razem Łukasz poszedł do baru.
Nie zamówił jednak od razu piwa. Poszedł do drugiej sali, właśnie do tej, w której urzędowały mławskie cwaniaczki. Podszedł do ich stolika, wymienił spojrzenie z typem, który zaczepił jego dziewczynę. Zapalił papierosa.
-Co się kurwa patrzysz?
-Mógłbym zadać ci to samo pytanie. Przyszedłem porozmawiać o kulturze osobistej.
-Weź przestań, chyba wiesz jak to się skończy ziomek.
-Myślę, że wiem i dlatego przyszedłem – powiedział Łukasz, po czym wyjął pistolet z wewnętrznej kieszeni tweadowej marynarki.
-Ha! Stary, wiesz kurwa kim ja jestem? Wiesz co chcesz zrobić?
-Wiem kim jesteś i wiem, że chcesz przeprosić mnie za to co zrobiłeś.
-Nikogo nie będę przepraszał! Wypierdalaj zanim stanie ci się krzywda ziomuś.
Łukasz zbystrzał, spojrzał na papierosa i rozejrzał się wokół. Podszedł do chłopaka w którego przed chwilą celował. Ściągnął palec ze spustu i uderzył go z całej siły lufą pistoletu. Chłopak wydał z siebie okrzyk bólu, cios był na tyle silny, że popękały mu usta.
-Teraz ty mnie słuchaj… jak to powiedziałeś? Ziomuś… Wyjdziesz z tego baru i nie wrócisz. Przynajmniej dzisiejszego wieczora. Później zapomnimy o całej sprawie. Reszta też wypierdalać – przeciął powietrze końcem lufy mierząc do wszystkich zebranych po kolei. Zgasił niedopałek papierosa na ich popielniczce.
Siła perswazji spotęgowana mocą broni palnej zmusiła zebranych do opuszczenia lokalu. Zebrali się szybko, Łukasz poczekał do czasu kiedy zniknęli na schodach. Wiedział, że to nie wszystko, musi wykonać jeszcze jeden ostatni krok. Poszedł na chwilę do stolika który opuścił. Znajomi oczywiście nie wiedzieli o całym zajściu, tym bardziej jego dziewczyna. Uspokoił ją, reszcie rzucił jakiś dowcip i powiedział, że musi wyjść zadzwonić.
Wyszedł przed lokal. Cała ferajna stała i mocno dyskutowała o zajściu. Spojrzał się na nich, od razu zbystrzeli. Dzwonili właśnie po jakąś liczniejszą ekipę, żeby doprowadzić sprawę do końca po ich myśli.
-Jesteś trupem koleś, nie będziesz pierwszy i ostatni!
-Spokojnie panowie, teraz jest jeszcze grzecznie. Widzisz życie ma czasami niebywały, zaskakujący smak, za chwilę się przekonasz. To tak jakbyś trafił na cebulę w naleśniku z dżemem – odparł Łukasz i też sięgnął po telefon. Wybrał numer i gdy połączenie zostało zrealizowane zaczął mówić po włosku:
– Ciao sono Luca Cardollino, sapete dove mi potete trovare, venite per un attimo, e possibile che si dovrebbe sporcare le mani.
Schował telefon i sięgnął po następnego papierosa. Odpalił go spokojnie i spojrzał po zebranych przed lokalem. Widział pewnych siebie, głupich młodziaków. Nie byli jeszcze świadomi tego co ich spotka.
Po chwili przed „Kameralnym” stanęły dwa ciemne samochody. Z ich wnętrza wyszło po czterech dobrze zbudowanych ludzi w płaszczach. Ci którzy siedzieli na tylnich siedzeniach trzymali małe karabiny maszynowe.
-Niech sobie przypomnę – powiedział Łukasz, jego głos zmienił się nie do poznania – chłopaka, który znieważył moją kobietę nazywają Melon.
Ten który przed chwilą dostał w twarz zrobił szerokie oczy.
– Widzisz, jak to powiedziałeś? Ziomuś… Życie zaskakuje. Nawet najniebezpieczniejszy drapieżnik może czasami paść ofiarą małego insekta, lub mało znaczącej zwierzyny. To się nazywa zamiana ról. Widzisz, to tak jak z nami… Powiem to twoim językiem. Nastąpiło tzw. hop siup zmiana dup. Teraz ja jestem Sprite a ty jesteś pragnieniem. Powiedz mi czy coś ci świta? Jak chcesz to rozwiązać?
-Przepraszam proszę pana… nie wiedziałem, że to pan, nie wiedziałem. Słyszeliśmy z chłopakami, że jest osoba która to wszystko trzyma w kupie, ale nikt nigdy jej nie poznał. Skąd mogliśmy wiedzieć? – obejrzał się na swoją kompanię.
-Słuchaj… Ja uczyłem się tego biznesu od podszewki i od najlepszych. Od nacji która wymyśliła ten sposób na życie. Włosi cenią sobie najbardziej spokój. A co pozwala zachować stan spokoju? Niewiedza mój drogi. Gdy mniej wiesz – lepiej śpisz i możesz doczekać spokojnej śmierci. W parze z niewiedzą idzie szacunek, a tobie właśnie tego brakuje. To tak jakbyś był trybikiem w wielkiej maszynie z wykruszonym ząbkiem obrotowym. Wiesz… to nie zadziała. Jest też coś takiego jak omerta, ale nie chce mi się tego tobie tłumaczyć, więc powiem krótko. Skupisz się teraz bardzo mocno, cofniesz czas o jakieś 30 minut, czyli do momentu sprzed całego zajścia. Oszukasz samego siebie – bo wmówisz sobie, że tej sytuacji i rozmowy nie było, to samo reszta – tu Łukasz spojrzał się na zebranych kumpli Melona – do czasu kiedy będziesz milczał, będziesz żył. A teraz wybaczcie, ale chcę kontynuować wieczór. Moi chłopcy zawiozą cię w pewne miejsce, pomogą wymazać z pamięci pewne fakty, a reszta niech się stąd zabiera.
…
-Kochanie, gdzie ty się podziewałeś? Właśnie omawialiśmy z twoimi znajomymi plany wyjazdu do Zakopanego!
-Przepraszam skarbie, dzwonił mój kolega ze studiów, później ci powiem o co chodzi.
Wieczór trwał, ukryty capo di tutti capi rejonu mazowieckiego bawił się dalej, a nad miastem rozpościerał się mrok. Protekcjonalny mrok.
2014-10-01 at 20:46
witam ja tu nowa , od niedawna zaczelam czytac blogi (a to dzieki KONSTELACJOM ) a juz od bardzo niedawna wstawiam jakies komentarze. Opwiadanie krotkie , ale bardzo fajne , no i z wnioskami do wyciagniecia. Pozdrawiam