– Tatuś!

– Bastek ty cioto. Mówiłem że masz tak do mnie nie mówić! Masz ojciec gadać!

– Przepraszam ojciec…

– Leć do matki i daj mi spokój.

Waldemar odwiesił swoją torbę na kołek, zdjął kurtkę i ściągnął mokasyny. Całą drogę z pracy do domu padało, więc miał powody żeby nie być w najlepszym nastroju. Rutyna szarego dnia, dodatkowo pogorszona przez deszcz, dobiła go znowu. Nie wiedział czy woli wracać z roboty do domu, czy jechać do pracy. Właściwie to obu tych rzeczy nienawidził. Od wielu lat.

– Waldek siadaj w dużym pokoju, ja już kartofle odlewam – powitał go głos małżonki dochodzący z kuchni – Tylko kapcie załóż!

– Dobra kurwa – rzucił pod nosem Waldek.

Mijając przedpokój zdążył jeszcze tylko zobaczyć kątem oka w lustrze, jak bardzo się postarzał. Jego nos i uszy stały się śmiesznie wielkie. Minął już pięćdziesiątkę, a poza tym ciężka praca na budowie odcisnęła na nim swoje piętno. W pokoju czekał na niego nakryty stół i Bastek. Na zaszklonym blacie stołu stały trzy talerze z pomidorową.

– Znowu ta pieprzona pomidorowa, wczoraj pomidorowa z ryżem, dziś z ziemniakami. To jutro pewnie będzie z makaronem. Bastek ta matka chce nas zabić. Albo nie! Chce żebyśmy my sami się zabili, dostanie jędza rentę i będzie żyć jak dama. Dobrze mówię?!

– Tak tatu… ojciec.

– No Bastek! Uważaj.

– Nie gadać tylko jedzcie póki gorąca! Włączę telewizor, pewno jakieś wiadomości lecą.

– Nie będę oglądać tych ważniaków w czasie obiadu. Albo nie matka, powiem tak, w ogóle ich nie będę oglądać. Za moje pieniądze tam siedzą i gadają od rzeczy. Mądre głowy kurwa. Dawaj pilota. O! Zobacz co tu się dzieje. O to ten Wojewódzki. Kubuś kurwa Wojewódzki. Wiesz Bastek jak na niego mówiliśmy w podstawówce? No wiesz?

– Jak ojciec?

– Kupa mówiliśmy Bastek! Kupa! Haha to były czasy. Dla mnie to on zawsze będzie Kupa, a nie ważniak. Król TVN-u. Też mi coś. Bastek zapamiętaj to co ci teraz tata powie.

– Co ojciec?

– Widzisz? Kupa ma taką bliznę nad lewym okiem. Czekaj zaraz go pewnie przybliżą. O patrzaj teraz. Widzisz dobrze? Przyjrzyj się Bastek.

– Widzę ojciec.

– A wiesz Bastek kto mu zrobił tę bliznę?

– Kto taki?

– Ja zrobiłem Bastek! Ja!? Hahaha! Zaraz po tym jak spłukałem mu głowę w kiblu. To były czasy. Leć do kuchni po papierosy dla mnie Bastek.

Dzielny chłopiec pobiegł ile sił w nogach, żeby spełnić polecenie ojca. Biegł zadowolony i pełny radości, że może przysłużyć się tacie i jednocześnie przepełniony energią, po tym czego przed chwilą się dowiedział. Jego tata pomiatał Wojewódzkim. A to ci dopiero!

Tak. Waldemar znowu poczuł się kimś ważnym. Niemal przez chwilę był z powrotem na szkolnej dyskotece, kiedy zarywał najlepsze dziewczyny. Oprócz dziewczyn zarywał też lekcje i prace domowe. Ale dzięki temu był kimś. Był popularny. Już wtedy zaczynał chodzić ze swoją obecną żoną, wówczas najlepszą laską w szkole.

– Tak Bastek! Tatuś nabił guza Wojewódzkiemu, zapamiętaj to! – powiedział Waldemar sięgając po zapałki i papierosa.