– To chyba wszystko prawda? – rozejrzała się wokół i spojrzała w oczy swojej przełożonej.

– Zdaje się, że tak, ale dla pewności przeczytaj mi może checklistę, a ja będę patrzyła czy jest tak jak planowano. Przez okoliczności musiałyśmy przygotować tę telekonferencję same.

Basia bardzo się ucieszyła na słowo „same”, jeszcze pół roku wcześniej, jej project menager przypisywał sobie wszystkie zasługi drużyny. W tym niejednokrotnie jej pomysły.

– W takim razie, to zacznijmy od początku: czysta sala konferencyjna?

– Nie ma nawet pyłku kurzu, chociaż i tak nikt nie zobaczyłby go na ekranie tabletu czy monitora

– Prezentacja multimedialna i film?

– Dopracowywane przez kilka tygodni i gotowe do włączenia

– Sieć i dostępy użytkowników dla każdej osoby, która będzie brała w tym udział?

– Podpięte, gotowe do włączenia zdalnie.

– Faks do natychmiastowego podpisania umowy?

Tu Basia doszła do momentu, którego nie rozumiała od samego początku. Dyrektor i główny udziałowiec firmy chciał brać udział w tej telekonferencji właśnie z tego pomieszczenia, a równie dobrze mógłby połączyć się z dowolnego miejsca na świecie. Nie dopytywała o to, aż do tej chwili:

– Czy mogę się o coś zapytać Natalia, pracujemy ze sobą od dłuższego czasu i myślę, że mogę, nurtuje mnie jedna myśl…

– Chcesz zapytać dlaczego Karl bierze udział w tej konferencji właśnie stąd? Mi powiedział, że tu bije jego biznesowe serce i zostawia je właśnie w tym miejscu. Wiesz przecież, że jest ekscentrykiem, chodzi przecież boso latem i potrafi cytować Makbeta, kiedy ty parzysz sobie kawę. Teraz przecież ani razu nie nałożył maseczki czy rękawiczek, ale przynajmniej siedzi tylko u siebie.

No właśnie, mógłby się zarazić lub zarażać, dodała sobie w myślach Basia.

– Okey to przejdźmy do kwestii na których chciał skupić się Karl. Czy jest dostateczna ilość olejków eterycznych do rozpalenia?

– Zgadza się i są rozstawione według wskazań Karla.

– Muzyka relaksacyjna – mają słyszeć tylko Karl czy cała reszta również?

– Karl będzie miał przed sobą jamboxa z którego będzie leciała jego ulubiona muzyka, testowaliśmy to i nie powinno to stanowić problemu dla innych uczestników.

– Ok. To w takim razie mamy chyba wszystko. Telekonferencja zaczyna się za godzinę. Karl jest teraz na lunchu i wróci gdy wszystko będzie gotowe. Będziesz z nim tylko Ty Natalio, w ramach bezpieczeństwa i sprawnego przeprowadzenia konferencji.

– Patrzę jeszcze raz na listę i brakuje jednej istotnej rzeczy. Trzeba zaparzyć yerbę dla Karla, i to jego ulubioną. Zajmiesz się tym? Jak dobrze pamiętasz wszystko znajdziesz w jego gabinecie.

– W porządku. W takim razie znikam na 10 minut.

Basia doskonale znała biuro szefa. Było otwarte dla każdego pracownika. Karl przyjmował uwagi każdej osoby, która przekroczyła jego próg. Nie znosił jednak podlizywania się, błędów i lenistwa. Grał w otwarte karty. Jak spojrzała na okazałe biurko zawalone folderami, przypomniała jej się rozmowa o pracę w której udział brał Karl (rekrutował cały team, zawsze). Oprócz serii standardowych pytań dostała zapytanie o to, co eskimos mógłby zrobić z lodówką. Znalazła kilkanaście odpowiedzi, wszystkie dalekie były jednak dalekie od prawidłowej – nie wpadła na to, że w lodówce jest termostat i można tam regulować temperaturę. Nie wiedzieć czemu, opowiedziała potem dowcip o eskimosie, który przyszedł do baru i prosił o whisky. Barman jaka to barman, musiał dopytać: z lodem? Na co eskimos lekko poirytowany odparł: nie wkurwiaj mnie. Natalia była przy tej rozmowie. Nie raz jej dogryzała, że to tylko przez ten dowcip dostała pracę bo Karl lubi ludzi, którzy się wyróżniają.

Spersonalizowany zestaw do yerba mate czekał na Basię w gablocie. Chwyciła wszystko i postawiła na chwilę na stole. Niesiona wspomnieniami z rozmowy i kilkoma spotkaniami z Karlem wzięła kartkę z drukarki i zaczęła szukać długopisu. Pod monitorem leżał całkiem wysłużony już długopis w mozaikowy wzór. Złożyła dłoń z długopisem nad papierem i napisała: „Powodzenia panie Karl. Basia”. Zostawiła kartkę w widocznym miejscu, długopis wrzuciła do torebki i chwyciła zestaw do yerby. Po 15 minutach żegnała się z Natalią życząc jej powodzenia i przede wszystkim zdrowia, koronawirus to przecież nie żarty. W tym momencie przestała żałować, że dała się namówić na przyjście do biura. Właściwie to przejazd przez całe miasto dwoma autobusami i tramwajem. Te kilka słów do Karla miało jej to zadośćuczynić.

Dobrze było pozbyć się maski i rękawiczek. W domu otworzyła swojej kotce Mimi przysmaki, a sama nalała sobie kieliszek wina. Cieszyła się tym dniem i miała nadzieję, że jej wkład zostanie zauważony i doceniony. Po dłuższej chwili spędzonej z Netlixem zadzwonił telefon – Natalia! Czyli dobre wiadomości. Czym prędzej odebrała, w słuchawce jednak słychać było poirytowany głos:

– Nie dopieliśmy tej sprzedaży Basiu.

– Ale jak to, przecież wszystko było idealnie przygotowane.

– Poza Twoją improwizacją.

Tu Basia zrobiła się czerwona jak cegła, wiedziała o co chodzi.

– Nieważne co napisałaś Karlowi, to nawet miłe chociaż podszyte sprytem.

– To, to, o co chodzi…?

– Zabrałaś jego długopis. On ma go od wielu lat, dostał w jakiś wyjątkowych okolicznościach i został pobłogosławiony.

Basia pobiegła do torby zaczęła wysypywać z niej wszystko i rzeczywiście był: błogosławiony długopis karla.

– Baśka posłuchaj mnie teraz uważnie. Wiesz jaki jest Karl. To tylko jego decyzja. Przyśle kogoś po ten długopis, jak najszybciej, bo jest ważny dla niego. Ty zostajesz zwolniona z obowiązku pracy, zostanie Ci wypłacony ekwiwalent. Karl ma również dla Ciebie wiadomość, którą przesłał Ci właśnie na maila. Masz ją sprawdzić i przemyśleć i nigdy nie kontaktować się z firmą.

„Nie wierzę, przecież to tylko pieprzony długopis, nie wierzę, co ja takiego zrobiłam”. Basia zalała się łzami i drżącymi rękoma chwyciła za smartfona. Otworzyła skrzynkę odbiorczą i szybko odczytała wiadomość. Nie mogła uwierzyć w jej treść: 

 

Z braku gwoździa

spadła podkowa,

Z braku podkowy

okulał koń,

bez konia

przepadł rycerz,

bez rycerza

przegrano bitwę,

i tak upadło królestwo

z braku gwoździa w podkowie”

1651 rok