– Podobno, nie wiem ile w tym prawdy, sama wiesz że był bardzo skryty.
– To prawda. Na Facebooku wrzucał tylko ulubione piosenki albo krótkie sentencje. Jedyne zdjęcie na jego profilu to avatar, z resztą też niewyraźny.
– Tak. Nawet jak zaczął spotykać się z Pauliną, powiedział nam po długim czasie, a status zmienił chyba pół roku później.
– Marek już taki był i tyle. Co mu do głowy uderzyło?
– Cokolwiek to było, zabrał ze sobą. Chodź uporządkujemy rzeczy po nim, być może znajdziemy coś co mogłybyśmy zachować jako cenną pamiątkę.
Pokój nie był duży, znajdowały się w nim wyłącznie najważniejsze sprzęty – łóżko, szafa na ciuchy i biurko. Typowy pokój nastolatka. Marek opuścił ten pokój jako młokos, wracał do niego jako student, potem jako mężczyzna. Tylko tutaj czuł się jak w domu, jednak pokój służył mu już tylko do dwóch rzeczy – był sypialnią i przechowalnią wszystkich pamiątek, które zebrał podczas życia w Poznaniu. W tej chwili wyglądał jak ekspozycja mebli w IKEA – sprzęty po prostu stały, nie mając żadnego ducha przeszłości, jakby nigdy nie były używane. Wyjątek stanowiły plakaty zespołów rockowych na ścianie.
– Dawno mnie tu nie było. Chyba przed jego maturą, weszłam jak przygotowywał ściągi. Zapytałam się czy się denerwuje, powiedział że nie, ale to było widać jak na dłoni. Każdy się boi, on nie lubił pokazywać słabości.
– Tak. A pamiętasz jak byliśmy dziećmi i wypiliśmy wodę z Bozi? Babcia nam powiedziała, że umrzemy, ale wtedy nam napędziła stracha, nie spaliśmy całą noc – cała nasza trójka.
– Tak naprawdę, to mieliśmy chyba najlepszy kontakt jako dzieci. Jak wyjechał na studia, staliśmy się trochę obcy. Chyba nie ma w tym nic dziwnego co? On w Poznaniu, ty w Olsztynie, a ja tutaj. Spotykaliśmy się tylko na święta.
– No chyba nie… wiesz on zawsze był skryty, nie lubił opowiadać o sobie. Mimo tego że miał zawsze dobre stopnie, zarówno w ogólniaku jak i na studiach, niewiele o nim wiedzieliśmy. Wiesz na przykład jakiej muzyki słuchał?
– Z góry często było słychać jak puszczał Pink Floydów, albo AC/DC. Czasami też puszczał hip hop, ale to w ogóle mi do niego nie pasowało.
Siostry rozejrzały się po pokoju. Dopiero teraz dotarło do nich, że jest naprawdę pusty, ponieważ brakuje w nim ręki osoby, która go do tej pory zamieszkiwała. Zdały sobie sprawę z tego, że Marek nie wyśpi się już w kołdrze schowanej w tapczanie, ani nie zasiądzie do biurka. Przez chwilę zrobiło im się chłodno.
– No dobra… Wiem że to nie jest zbyt przyjemne, ale zobaczmy co takiego znajduje się w jego biurku.
Szuflady i mała szafka były zapełnione do pełna. Ich zawartość stanowiły przede wszystkim gazety, zdjęcia i dokumenty. Pośród gazet można było znaleźć wiele gatunków, od modowych żurnali po wydania gazet codziennych.
– O! Skąd tu tyle gazet? Spójrz większość z nich to wydania poznańskie. Nie wiedziałam że Marek tak bardzo lubił czytać lokalną prasę.
– Ja również, tym bardziej że są tu przecież gazety babskie, ciekawe…
Dziewczyny zaczęły przebierać w zawartości biurka. Znalazły nawet parę interesujących je artykułów: „Jak radzić sobie ze stresem w pracy?”, „Czy squash to gra dla elity?”, „Kuchnia molekularna w Poznaniu”, „Seks w pracy”, „Żyj aktywnie i z pomysłem”, „W pogoni za sukcesem”, „Sposoby radzenia sobie ze stresem”, „Najlepsze sushi w mieście”. Przebierały w żurnalach do pewnego momentu. Monika natrafiła na stopkę redakcyjną i… znalazła w niej nazwisko swojego brata!
– Marta spójrz! To stopka redakcyjna, przeczytaj nazwisko trzecie od góry.
– Marek Sikorski…
-Wiedziałaś o tym?
-Nie, w życiu… Marek nigdy nie mówił o tym, że pisze w gazecie. Wspominał o tym, że chce pisać, nie spodziewałam się jednak że udało mu się nawiązać współpracę z jakąkolwiek gazetą.
– Czekaj. Przecież tu jest tego sporo… Spójrz, w każdej gazecie jest jego nazwisko.
Rzeczywiście, od ogólnopolskiego tabloidu znalezionego w biurku, po lokalną gazetę poznańską, aż do kolorowych gazet lifestyle’owych można było znaleźć artykuł lub wywiad podpisany nazwiskiem Marka.
– Teraz zupełnie tego nie rozumiem, przecież on zawsze chciał pisać. Mówił że to jego marzenie, że chce pisać wielkie rzeczy. Dlaczego w takim razie wziął te pigułki?
– Chyba dlatego, że chciał pisać wielkie rzeczy…
https://youtu.be/APqnVPMVnTQ
2014-02-22 at 04:23
Zapraszam i pozdrawiam
2014-02-22 at 21:23
„Dlaczego wziął pigułki” odwieczny dramat któremu bardzo często towarzyszy nagły przypływ świadomości, że choć się kogoś „dobrze znało” to tak naprawdę niewiele się o nim wiedziało…
Brakowało mi Twojej literatury:-)
2014-02-22 at 22:16
Żeby pisać, tworzyć te wielkie rzeczy trzeba żyć tylko tą twórczością.Niestety nie każdemu to dane.
2014-02-23 at 11:35
Niezrealizowane ambicje, marzenia, niewykorzystane talenty… Potrafią złamać wrażliwą jednostkę tak samo, jak wielki zawód miłosny… Cóż.
Świetliki uwielbiam, bo wydaje mi się, ze czuję ich teksty – razem z tym drugim i trzecim dnem. Miałam to szczęście poznać członków tej kapeli osobiści, gdy jeszcze prawie nikt nie wiedział o ich istnieniu. Fajne jest to, że potem, wraz ze sławą, nie rozdęli się jak złote ropuchy. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Dobrego dnia!
2014-02-26 at 09:27
Zazdroszczę 🙂 Jakie są Świetliki „na żywo”? 🙂
2014-02-26 at 15:52
Teraz nie wiem, bo od wielu lat nie widziałam ich na żywo. Ale w swoich początkach byli niezwykle bezpretensjonalni i autentyczni. Kameralny koncert, a potem luźna rozmowa ze Świetlickim, który ma bardzo ciekawą mimikę twarzy – twierdził wtedy, że to przez jego nerwicę i wewnętrzną plątaninę emocji 🙂
Przeszłabym się kiedyś jeszcze na ich koncert…
2014-02-24 at 17:25
Czy rzeczywiście chciał pisać wielkie rzeczy? Napisał coś wielkiego? Może tylko deklarował taką chęć.
Historia zna przypadki pisarzy zapełniających kartki w okopach I Wojny Światowej, w przerwie między kolejnymi walkami; Nabokow kilka ze swoich powieści napisał na pulpicie zaimprowizowanym z walizki i bidetu, ponieważ tylko w łazience miał względny spokój; słynny traktat „O pocieszeniu jakie daje filozofia” Boecjusz napisał jako więzień; wspomnieć można też sparaliżowanych twórców, którzy dyktowali swoje teksty mrugając; itd., itp. Co przeszkadzało Markowi napisać coś wielkiego?
2014-02-26 at 09:26
Głównie? Brak wiary we własne zdolności i weny. Poza tym Marek za dużo od siebie wymagał.
2014-02-25 at 15:57
Ciekawe opowiadanie, podoba mi się Twój styl pisania bo jest bardzo ciekawy i ciężko będzie mi czekać na następną notkę. Masz potencjał, i mam nadzieję że dobrze go wykorzystasz 🙂 Pozdrawiam 🙂
2014-03-03 at 00:05
Szczygi, a dlaczego Ty od jakiegoś czasu przestajesz być powoli Szczygi i jesteś Głupiomądry? Do tej pory tylko blog się tak nazywał.
Nie to, zeby mi to przeszkadzało. Z ciekawości pytam 🙂
Dobrej nocy…
2014-03-03 at 12:34
Właściwie to sam nie wiem 😀 Nie pamiętam czy na początku byłem Głupiomąry czy Szczygi. A jak wolisz? 😉
2014-03-06 at 22:17
Hmmm… teoretycznie mi wszystko jedno, bo to w końcu tylko ksywka. Ale w praktyce jakoś bardziej mi pasuje Głupiomądry odnośnie bloga, a Szczygi – odnośnie Ciebie.
Tym bardziej, że jak kiedyś miałam okazję obejrzeć sobie Twoje zdjęcia, to mi się jakoś w głowie zakotwiczyła myśl: „Aha, to jest właśnie Szczygi!”… 😀 😀 😀
I ta przyjemna myśl mi już tak została pod kopułą. Nie wiem, czy uda mi się ją przemianować na Głupiomądrego. Ale to w sumie nie ma aż takiego znaczenia. Liczy się osoba, a nie ksywa 🙂
2014-03-03 at 20:58
Ciekawe 🙂 Czekam na kolejna notke 🙂 pozdrawiam i zapraszam do mnie 😀